Spotkanie

Obsada:
Ryszard Koziołek, Tadeusz Sławek

XXVIII FESTIWAL ARS CAMERALIS – Uszy duszy 4. Krzyk Profesorów

W cyklu: XXVIII Festiwal Ars Cameralis 2019

Czwarta edycja wydarzenia Uszy duszy, którego tytuł nawiązuje do audycji prowadzonej niegdyś przez prof. Tadeusza Sławka na antenie Radia Katowice czy Radia eM. W ramach Festiwalu Ars Cameralis zaprosił do współpracy prof. Ryszarda Koziołka i razem stworzyli wydarzenie nie mające odpowiednika, na które publiczność przybywa tłumnie. Profesorowie prowadzą bowiem porywające dysputy i na żywo prezentują muzykę. A że to prowadzący rządzą mikrofonem, wciąż uprawniona jest nazwa „audycja”, tyle że już bez radia. W tym roku Profesorowie rozmawiać będą o krzyku.

Krzyk
Trudno jest mówić o krzyku.
Krzyk jest poniekąd zaprzeczeniem mówienia. W każdym razie mówienia, w którym słowa są karnie uporządkowane w jednostajnie i miarowo kroczące szeregi.

Nawet wtedy, gdy wciąż jesteśmy w stanie rozpoznać i rozróżnić słowa, krzyk wprowadza między nie jakąś szczególną aurę, zasnuwa je ciemną, poszarpaną, jakby burzową, chmurą. Pogoda krzyku daleko odbiega od niezmąconego błękitu; nawet bezchmurne greckie niebo, które opiewali poeci, jak Hölderlin, i filozofowie, jak Nietzsche, mroczy się, gdy rozlega się krzyk. Krzyk Edypa, Niobe patrzącej na śmierć dzieci albo porzuconej Ariadny przybliża nas do mroków nocy, o których chętnie zapominamy.

Już gdy mówimy podniesionym głosem, nasze słowa tracą kontakt z ziemią i zaczynają wirować, unoszone niecodzienną energią daleką od spokojnego rytmu zwykłych wypowiedzi. Jakieś uniesienie pojawia się wraz z krzykiem. Uroczyście podniesiony głos celebransa zapowiada bliskość sfery świętej, przekroczenie ograniczeń właściwych temu, co świeckie. Gdy narasta spór, niezależnie od tego, jak błahy lub jak poważny był jego powód, wcześniej czy później, ktoś podniesie głos, zacznie krzyczeć. Przekroczy granicę poziomu głosu właściwego rozmowie. Wtedy mówimy mu, „niech się pan/pani nie unosi”. Niewątpliwie, gdy myślimy o krzyku, gdy staramy się dociec, czym jest krzyk, niedaleko są wszystkie problemy związane z granicą, ograniczeniami, tym, co uważamy za normalne, a co już w granicach normalności się nie mieści. Przecież nawet barwy, o ile nie odpowiadają oczekiwaniom i nie dostosowują się do norm i granic, bywają krzykliwe.

Trudno jest mówić o krzyku.
Ambicją języka w jego codziennej praktyce jest dopasować się do przedmiotów i sytuacji, które nazywa. Przywrzeć do nich, by stworzyć z nimi jedność. Ale także nie zdradzić ich, zachować wobec nich wierność. A krzyk zawsze zdradza.

Może to być zdrada popełniona wobec samego krzyczącego. Dzieje się tak wówczas, kiedy krzyk jest krzykiem na kogoś. Rodzic krzyczy na dziecko, szef na podwładnego. Całe struktury, na przykład wojsko, opierają się na krzyku, osobliwie akcentując krzyczenie na kogoś niżej postawionego w hierarchii. Tak krzycząc, wyobrażam sobie, że nabieram specjalnych uprawnień; więcej, myślę że już zostały mi dane, że są podstawą i racją mojego bycia. Zdradzam siebie jako człowieka żądnego panowania (choć nie nad sobą, lecz nad innymi) i nadzwyczajnych uprawnień. Zdradzam siebie jako krzykacza władzy, jej krzykliwego reprezentanta. Tak jak jest zły dotyk, tak jest i zły krzyk. Każe nam zapomnieć kim jesteśmy i żąda jedynie posłuchu. Wymaga posłuchu, sam nie słuchając.
Pojawia się wtedy, gdy ktoś opętany pragnieniem rządów przejmuje słowa z bezwzględnością kolonizatora, rujnuje ich bogactwo i wieloznaczność, omija ich zawiłe ścieżki, depta drogą na skróty, która zawsze oznacza lekceważenie prawa i kończy się krzykiem, który staje się formą przemocy.

Trudno jest mówić o krzyku.
Dlatego, że jest też inny krzyk od tego, który zdradza i jest instrumentem służącym żądzy władzy – niezależnie od tego, czy mówimy o władzy ojca, sierżanta czy polityka. Krzyk, który zdradza, krzyk wściekły, nie jest zaproszeniem do tego, by mówić. Przeciwnie – nakazuje, a pierwszym jego zadaniem jest ustanowić nakaz milczenia. Taki krzyk jest zły, bowiem dąży do tego, by wszystkich zakrzyczeć. Nie mówi, lecz zakrzykuje. „Jesteś bezkrytycznie posłuszny, więc jesteś” – to filozoficzne credo tego krzyku.

Ale jest też, jak powiedzieliśmy, krzyk innego rodzaju. Rozlega się wtedy, gdy to-co-jest, nasz sposób urządzenia świata i życia budzi wątpliwości, ale nasz głos zgłaszający owe wątpliwości niknie w powszechnym hałasie sloganów i frazesów. Wątpliwości te mogą przybrać kształt pytania o to, jak radzimy sobie z naszym ludzkim losem, dla którego niewystarczające są już gładkie formuły społecznych i religijnych ortodoksji; to Krzyk Edwarda Muncha, o którym mówi się, że jest początkiem nowego myślenia w sztuce. Taki krzyk, nazwijmy go dobrym, choć często jego tonacją jest rozpacz, dochodzi nas z miejsc, w których nikt nie chce nas słuchać, bowiem uważa nas za niebezpieczny, wrogi element, mówiący w gruncie rzeczy innym językiem.

Kiedy słowa i argumenty wyczerpały swoje możliwości wobec tych, którzy nie chcą ich wysłuchać, wtedy krzykiem dobijamy się do drzwi rozumnie zorganizowanej wspólnoty zbudowanej na prawdziwie ludzkich wartościach, nie tylko deklarowanych, ale i praktykowanych. Takim krzykiem przesterowanej gitary Hendrix domagał się końca wojny w Wietnamie; przejmujący wrzask (niedobre to słowo, ale trudno oddać po polsku szorstkość i wieloznaczność angielskiego scream) Morrisona w Alabama Song rozdzierał gładką materię samozadowolenia zasobnych amerykańskich przedmieść, przypominając o społecznym krytycyzmie Brechta i Weila. The Beatles wychowali się na krzykach Little Richarda. To im zawdzięczają swoją przewrotną energię.

W sytuacji politycznej i społecznej głuchoty maskowanej szumem medialnych przekazów, krzyk winien rozerwać powietrze. Gdy logiczne argumenty i prawne opinie na rzecz stanu praworządności nie są wysłuchane, pozostaje jedynie krzyk. To również krzyk tych, którzy długo prosili, by nie nazywano ich „zarazą”, a teraz, wobec głuchoty władzy, kamieni i wyzwisk, został im już tylko krzyk. To także krzyk uchodźców, kimkolwiek nie byliby, którzy stanęli u granicy dumnej ze swych chrześcijańskich korzeni Europy, a chrześcijańska Europa zamyka przed nimi porty i skazuje na dryfowanie po morzu.

Dobry krzyk jest krzykiem niezgody na to-co-jest. To głos tych, którym nie jest obojętne.
Którzy się angażują. Nie po to, by przysłużyć się czyimś politycznym interesom. Po to, by stan spraw ludzkich był bardziej, a nie mniej ludzki. „Krzyczę, więc krytycznie jestem” – oto filozofia dobrego, koniecznego krzyku.
/ Tadeusz Sławek /

Tadeusz Sławek
Polonista i anglista, poeta, eseista, literaturoznawca, od lat związany z Uniwersytetem Śląskim, którego rektorem był w latach 1996–2002. Jeden z najwybitniejszych reprezentantów współczesnej myśli humanistycznej w Polsce. Autor kilkunastu książek eseistycznych oraz wielu książek z zakresu historii i teorii literatury, a także monumentalnej pracy o Henrym Thoreau, zatytułowanej Ujmować. Henry David Thoreau i wspólnota świata oraz monografii NICowanie świata. Zdania z Szekspira. Od lat wraz z kompozytorem i kontrabasistą Bogdanem Mizerskim tworzy wyjątkową formę literacko-muzyczną: esej na głos i kontrabas.

Ryszard Koziołek
Literaturoznawca, pisarz, profesor Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się teorią i historią powieści, a na szczególnym miejscu wśród jego zainteresowań plasuje się literatura pozytywizmu i modernizmu. W 2016 ukazał się, nagrodzony m.in. Śląskim Wawrzynem Literackim, zbiór esejów Dobrze się myśli literaturą. Autor sięgając zarówno do twórczości klasyków epok minionych (Prus czy Sienkiewicz), jak i mistrzów literatury współczesnej (Stasiuk, Mrożek, Pilch), przekonuje czytelników, że ilekroć próbujemy coś wyjaśnić, porozumieć się z innym, wyrazić własne emocje – skazani jesteśmy na literaturę. Ryszard Koziołek wydał również Zdobyć historię i Znakowanie trawy, a także opracował powieść Parnickiego Tylko Beatrycze, która ukazała się w serii wydawniczej „Biblioteka Narodowa”.

Pełny program Festiwalu Ars Cameralis na: www.arscameralisfestiwal.pl